poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Gryżyński Park Krajobrazowy



Żeby nie było, że jesteśmy turystycznie ograniczeni i poza Dolny Śląsk nie wybywamy, bo jesteśmy dolnośląskimi fetyszystami, udaliśmy się do krainy mego dzieciństwa i młodości durnej. Ziemia Lubuska przywitała nas przesadnym upałem i zdecydowanym przekroczeniem norm  ilości sosen przypadających na jeden metr kwadratowy lasu. Sosny sosnami – liczne, znane i od dzieciństwa przeze mnie umiłowane, bo niektóre nawet własnymi rękami sadzone, ale Gryżyński Park Krajobrazowy, który był celem naszej małej wycieczki, to zdecydowanie  twór  przyrodniczo zachwycający, odmienny, bujny i bardziej do dżungli niż do tradycyjnego lubuskiego sosnowego boru podobny. Warto nadmienić, że nazwy jeziorom na terenie Parku nadawał najprawdopodobniej jakiś gastrolog-amator, bowiem dwa najczęściej odwiedzane jeziora, z jedenastu znajdujących się na tym terenie, noszą fantazyjne miana: Kałek i Jelito. Widzieliśmy też kilka orłów bielików w locie - na dowód mamy wielkie pióro i kilka kiepskiej jakości zdjęć. Dla takich wrażeń warto było się pocić w 35 stopniowym upale.





Cookie został objęty programem ochrony świadków, dlatego chroni swój wizerunek nawet w lesie.






Pies postanowił zostać wilkiem błotnym i zaanektował strumień.