wtorek, 26 sierpnia 2014

Promem z Tallina do Helsinek

Prom nie zatonął, to chyba najważniejsze. Nie było sztormu, więc też spoko. Szkoda tylko, że promy nie mają zbyt wiele do zaoferowania ludziom, których nie kręci hazard, alkohol ze strefy bezcłowej i kapela grająca latynoskie szlagiery do kotleta czy innego rybnego fileta. O 6 rano na promie, w pochmurny wietrzny dzień, zostaje tylko snucie się po górnym pokładzie w nadziei, że ten kto kieruje promem wie co robi i odstawi nas bezpiecznie na brzeg w Helsinkach. No i robienie zdjęć, bo morze zawsze działa kojąco i dobrze wygląda na fotografiach.


Na promie pomyśleli o wszystkim

Czarny dym z komina - albo nie wybrali papieża albo znak, że wypływamy z Tallina

Widok na tallińskie "City" czyli szklane biurowce, które wszędzie na świecie wyglądają podobnie

Nie wszyscy byli zachwyceni perspektywą prawie dwugodzinnego rejsu. Ja też się ciągle zastanawiałam, skąd mogę zdobyć kamizelkę ratunkową. Tak na wszelki wypadek.


Oczy podkrążone brakiem snu i brakiem śniadania, a w tle tallińskie Stare Miasto



Nieuchronnie zbliżaliśmy się do Helsinek i zdawało się, że to będzie ładny, słoneczny dzień. Otóż... zdawało się. 


Już z daleka widać, jak bardzo zielone i związane z wodą są Helsinki. Cześć dzielnic jest pięknie powiązana z przyrodą i po prostu znajdują się w lasach. 

Wąski przesmyk, przez który wpływa się do portu. Nie wiem, jak oni to robią (kapitanowie promów), ale bez problemu się tam mieszczą




Pomnik Sibeliusa, z racji braku historycznych zabytków jedna z chętniej odwiedzanych atrakcji turystycznych



Takie oto gęsi pasły się na skwerach, w parkach i na nabrzeżach. Niestety miałam wątpliwą przyjemność wejść w to, co zostawiają wszędzie w znacznych ilościach po sobie. Ponoć, podobnie jak mewy, są rodzajem takiego utrapienia dla mieszkańców, jak nasze gołębie


Kościół w Skale, czyli kolejny punkt na mapie Helsinek, do którego zmierzają tabuny turystów


Dworzec kolejowy, który przez pewien czas służył nam jako kryjówka  przed deszczem

Sporo monumentalnej, historyzującej i eklektycznej architektury, a najstarszy budynek w centrum miasta pochodzi dopiero z końca XVIII wieku i jest niepozorną kamieniczką. 

Katedra Luterańska stojąca na reprezentacyjnym Placu Senackim, w środku bardzo skromna, ale przytulna, jako kolejna kryjówka przed deszczem sprawowała się doskonale.

Gwiazdy, które bardzo były zainteresowane naszym suchym prowiantem i wdzięczyły się w celu dobrania się do niego




Katedra Prawosławna

I na koniec ulubione z Finlandii - Muminki :)