sobota, 7 stycznia 2012

bo zima przyjść zapomniała

Z tęsknoty za zimą prawdziwą. Nie tą miejską i brudną. Nie za wiatrem smagającym śniego-deszczem i całą resztą burego błota. Z tęsknoty za śniegiem, który skrzy się i chrzęści pod butami i wsypuje się do nich górą. Z tęsknoty za śniegiem, który otula rzeczywistość - nie tą zatłoczoną wielkomiejską, ale tą rzeczywistość polskiej prowincji, zapomnianej, na siebie skazanej, tak błogo śniegiem przysypanej. Z tej tęsknoty urodził się ten post. Krótki, zwięzły, nieaktualny, bo nietegoroczny. Ale jakże kojący, jakże prawdziwie zimowy...






2 komentarze:

  1. ostatnio myslalam o tym, ze zimy dziecinstwa zawsze byly cale w sniegu. zastanawialam sie czy to dlatego, ze klimat kiedys byl ostrzejszy i jak snieg spadl na poczatku grudnia, to topnial dopiero na poczatku marca. czy tez moze zimy kiedys byly identyczne jak te co sa teraz, a dzieciecy mozg po prostu skasowal wszystkie szaro-bure, blotne, bezsniezne, bezplciowo nijakie dni i sprawil, ze gdy mysle o zimie sprzed 20 lat to widze snieg, snieg, snieg, gorki w parku tysiaclecia i setki zjazdow na sankach... takiego sniegu jak na powyzszych zdjeciach nie widzialam juz od lat...

    OdpowiedzUsuń
  2. a no, to były czasy, gdy wjeżdżało się sankami w ławkę/drzewo/betonowy śmietnik w parku i nikt się nie przejmował tym faktem, tylko zjeżdżało się dalej.
    W tym roku w Polandzie było pół centymetra śniegu przez pół dnia. Bardzo biedna ta tegoroczna zima, to już chyba wolałam zeszłoroczne hałdy śnieżne i wywożenie śniegu ciężarówkami z miasta, bo już nie mieli gdzie go zgarniać.

    OdpowiedzUsuń