Cóż tu dużo mówić - zmusiłam S. do zrobienia fotostory z jego jednoosobowej wyprawy w Góry Bystrzyckie, która miała miejsce pod koniec marca, insynuując, że się nie angażuje w bloga. Wierzgał, pluł i kąsał, ale w końcu dodał zdjęcia i powiedział, że mogę coś napisać w ramach wstępu. No więc, to by było na tyle tytułem wstępu. | ||||||
Ps.W piątek czeka nas wycieczka już całą gromadą dwu i pół-osobową (psa liczymy jako pół, bo jest kurduplem i ma tańsze bilety). Będą więc nowe zdjęcia, tym razem ze sztafażem ludzko-zwierzęcym, bo i Sławek i pies posłusznie godzą się, a czasem dzieje się to i bez ich pozwolenia, na pozowanie na tle krajobrazu. Wyględni i wdzięczni z nich modele, choć psa trzeba przekupywać, żeby się nie ruszał. Za jedzonko, to nawet zatańczy i powie coś w stylu Lorda Vadera. |
Czosnek niedźwiedzi nad potokiem Gołodolnik - najpierw go poczułem, potem zobaczyłem. |
Kwiecista dolina u podnóża zamku Szczerba. Widok łagodzący skołatane wielkim miastem nerwy. |
Ruiny zamku Szczerba- pozostały z niego resztki, podobno kiedyś był jedną z okazalszych warowni w Sudetach. |
Brama prowadząca na dziedziniec zamku. |
Widok ze skał koło zamku w dół doliny. |
Wejście do jaskini Solna Jama. 2-3 km od zamku Szczerba. |
Wewnątrz jaskini. Ciemność. Wilgoć. Klaustrofobia ;) |
Ściany jaskini wypreparowane przez wodę w marmurze. |
Ostatnie płaty śniegu w ostatni dzień marca. |
Mech torfowiec po drodze z jaskini na szczyt góry Czerniec (891m.n.p.m). |
Widok na wschodnią stronę Ziemi Kłodzkiej ze wzgórzami, o intrygującej nazwie Krowiarki, na horyzoncie. |
Potok Gołodolnik. |
Po wdrapaniu się na najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich - Jagodną (977m npm) zszedłem do schroniska w małej wiosce Spalona. Niestety na Jagodnej nie było nic ciekawego do sfotografowania. |
Było zdecydowanie poza sezonem turystycznym... byłem tam jedynym żywym gościem. |
Dzień drugi. Stara sudecka chata w Spalonej. Początek drogi do Bystrzycy Kłodzkiej. |
Porzucony buldożer. |
Jeden z dopływów Bystrzycy. W drodze do wioski Młoty. |
Makromech |
Mchy i porosty. Potem było z górki, było więcej ludzi a mniej mchu. |
Pięknie pachnący lecz trujący wawrzynek wilczełyko. |
Az nie wiem, co napisac. Zazdroszcze, ze zawsze macie checi wyrwac sie z tego miasta i po prostu byc;)
OdpowiedzUsuńnatol ma racje. ja tez zazdroszcze. my odkad nie mamy auta systematycznie mulimy (bo pociagiem/autobusem tutaj za drogo i za dlugo, i za duzo przesiadek, i w ogole ciezko gdziekolwiek dotrzec). i dlatego kupujemy gory ksiazek i zamieniamy sie w grube podkocykowe koty kanapowe.
OdpowiedzUsuń