poniedziałek, 11 czerwca 2012

Zagrzeb


Przywracając chronologię naszej bałkańskiej podróży, dnia pierwszego dane nam było zawitać do chorwackiej stolicy. Zajechaliśmy do Zagrzebia późną nocą, po przyjeździe pognano nas na kolację, która okazała się być jedną wielką pomyłką – na wieść, że mają przygotować dwa posiłki bezmięsne, spanikowana obsługa przyniosła nam talerz z rybą. Pomińmy to milczeniem. Zmęczona i zrezygnowana posiliłam się sałatą i jabłkiem i bez słowa protestu głodna poszłam spać z nadzieją, że cała ta wycieczka nie okaże się równie pechowa jak pierwsze chwile w Zagrzebiu.  Poranek okazał się znacznie bardziej łaskawy, było rześko i słonecznie, a z okna balkonu mieliśmy widok na Medvednicę, czyli masyw, u którego podnóża leży miasto. Stolica jest stosunkowo niewielka( niecałe 800 000 mieszkańców), a tym samym proporcjonalna do wielkości kraju. Sama zaś część zabytkowa Zagrzebia (Gradec i Kaptol), choć dawna i urokliwa, nie oszałamia przybysza z dalekiej Polski. Można poczuć się tu swojsko i u siebie jak w Sandomierzu jakimś na przykład :)
Masyw Medviedicy - widok z balkonu




Mury obronne

Katedra choć wygląda na dawną jest neogotyckim XIX-wiecznym tworem, który stoi na miejscu pierwotnej gotyckiej budowli zniszczonej przez trzęsienie ziemi

A Chorwację polubiłam od pierwszej chwili... za targi i bazarki ze świeżymi lokalnymi produktami, które mieszczą się w samych sercach miast i na których sprzedawcy częstują wszystkim, co tylko mają w asortymencie.


Kościół św. Marka na placu św. Marka, a jakże! Po prawej - fragment chorwackiego parlamentu.
Złota Maryjka :)

2 komentarze:

  1. Ja też chcę tam pojechać, ale ta wyprawa jest na dalekim miejscu naszej listy :) MTSK

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie te Wasze Włochy nigdy nie dojdą do skutku, więc kolej na Bałkany nadejdzie szybciej niż myślisz

    OdpowiedzUsuń