środa, 27 marca 2013

Bukówka - retrospekcja



Były takie czasy, kiedy nie było tego bloga w wielkim królestwie internetu, a nasz wierny towarzysz wycieczek – pies, jeszcze się nie narodził i zapewne nikt nie przeczuwał, że widok psa biegającego w lesie po suchych, jesiennych liściach, na których zawsze dostaje turbodoładowania, będzie jednym z moich ulubionych widoków. To było dawno, bo w tym roku mija trzeci rok psiego życia (w jego rachubie już chyba nawet nastolatkiem nie jest), a niemal od początku z nami podróżował i ostentacyjnie obszczekiwał konduktorów w pociągach, bo chyba nie lubi wąsatych panów po 40 z kasownikiem dyndającym u pasa.  Był zatem taki czas, kiedy w trakcie wycieczek musieliśmy sobie sami starczać za towarzystwo, skoro psa nie było, więc dla równowagi i urozmaicenia najczęściej braliśmy rowery. Żaden ze mnie cyklista, a już na pewno moje umiejętności jazdy jednośladem spadają niemal do zera w starciu z górskimi podjazdami i rowerem objuczonym sakwami z całym dobytkiem, ale mimo to, kilka takich wyjazdów mamy na koncie. 

Najmilej wspominam ten najtrudniejszy (przy moich miernych technicznych i fizycznych umiejętnościach poruszania się rowerem), czyli  trasę wiodącą  z Boguszowa przez Krzeszów, Lubawkę do Bukówki.  Pobyt w Bukówce zdecydowanie do nudnych nie należał, nie tylko z tego względu na urodę tego miejsca, czy fakt, że był to mały survival, w czasie którego za miejsce do przyrządzania posiłków i grzania wody do mycia służyło nam stare wiadro bez dna, a za ruszt robiła kratka z lodówki, ale też dlatego, że każdego dnia staraliśmy się zobaczyć coś cieszącego oczy w okolicy. I tak jednego dnia pojechaliśmy rowerami do Žacléřa, po drodze głaszcząc owce i zahaczając o źródła Bobru. Kolejny dzień to wycieczka pociągowo-rowerowa do Trutnova, z którego wracaliśmy przez Okrzeszyn, Uniemyśl, Chełmsko Śląskie. Dzień następny to wejście na Zadzierną (724 m n.p.m.), najwyższe wzniesienie wzgórz Bramy Lubawskiej, z którego rozpościera się widok na całą okolicę (zbiornik Bukówka, Bramę Lubawską, Góry Krucze, Rudawy Janowickie oraz wschodnią część Karkonoszy, okoliczne wzniesienia i miejscowości), a później spacer wokół zbiornika Bukówka.  A kiedy przyszedł czas powrotu – ulewny deszcz nie chciał nas wypuścić, ale decyzja zapadła, więc w strugach deszczu, leśnymi ostępami, objuczeni opatulonymi w worki foliowe sakwami, wracaliśmy do Boguszowa. 

Widok na Krzeszów i bazylikę w remoncie

Pierwszy postój, pierwszy posiłek tuż przed Krzeszowem - scyzoryk i świeża bułka, czyli podstawowy zestaw wycieczkowy


Ponure poobiedzie nad jeziorem zaporowym w Bukówce tuż po dotarciu do celu


BHP przede wszystkim, czyli nasza kuchnia ekstremalna

Owce z Niedamirowa polubiły mnie od razu...

Sławkowi już nie były tak przychylne i jasno dały do zrozumienia, że przyjaźnić z nim się nie będą

Tradycyjna architektura w czeskim miasteczku Žacléř


Mroczne putta jako dekoracja portalu zaclerskiego kościoła.







Słońce wspaniałomyślnie pokazało się na kilka chwil tuż przed zachodem i pozwoliło nam zrobić kilka klimatycznych, pocztówkowych fotosów





Rynek w Trutnovie

Gdyby chleb mógł ożyć... czyli fantazja czeskich piekarzy


Trutnovskie podcienia

Domy Tkaczy w Chełmsku Śląskim

W drodze na Zadzierną

I widok ze szczytu



Domek opatów na wodzie w Betlejem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz