Dzień trzeci pobytu w Chorwacji był dniem wolności. Nie było
żadnych punktów programu do zrealizowania, poza stawieniem się na porannym i wieczornym
posiłku. Odetchnęłam z ulgą, bo towarzystwo całej ferajny z wycieczki było dość
męczące – narzekanie, że hotel brzydki, że śniadanie za wcześnie, że chleb inny
w smaku, że ryba ma ości, że droga daleka, że na plaży nie ma piachu, tylko
kamienie. Ludzie, litości! Byliśmy na wakacjach, ale oni nawet na chwilę nie
potrafili wyłączyć opcji „Polak”. Polak narzeka, Polak wymaga, bo Polak płaci…
taa, tylko, że płaci śmiesznie małe pieniądze ze wyjazd, który pozwala zobaczyć
Chorwację i Bośnię w pigułce. Już będąc dwa lata wcześniej w Hiszpanii na
wycieczce objazdowej, zdałam sobie sprawę, że Polak i tak najlepiej będzie czuł
się w Mielnie ewentualnie Dziwnowie, gdzie jedynym jego zadaniem w czasie wypoczynku
jest rozpalić grilla i przejść się do najbliższego Samu spożywczego po
czteropak piwa, ewentualnie rozłożyć ręcznik na plaży. Skory wycieczka była z
nazwy swej objazdowa, to jak można marudzić na to, że trzeba zwiedzać, chodzić
po kilka kilometrów dziennie, przemieszczać się autokarem z punktu A do punktu
B. Jak słyszałam te autokarowe dyskusje,
knucie jakichś spisków przeciwko decyzjom pilota, to chciałam się zapaść w fotel, na którym
siedziałam albo użyć młoteczka wiszącego nad głową, rozbić tę szybę z napisem „wyjście
bezpieczeństwa” i po prostu uciec.
No i w końcu nam się udało. Dzień trzeci był dniem ucieczki – chodziliśmy sami,
zapuszczaliśmy się w miejsca, do których turyści zazwyczaj nie trafiają. W wąskich uliczkach średniowiecznego miasta kluczyliśmy, gubiliśmy się i na nowo odnajdywaliśmy. Byliśmy
w Trogirze!
|
Sławek ma słabość do fig i figowców, więc fotografował je co chwilę. |
|
Plażowe znaleziska |
|
Mityczny jeżowiec - tyle się o nich nasłuchałam, a tu proszę, całkiem niewinne stworzonko przypominające kasztan jadalny |
|
Droga z hotelu do Trogiru - jakieś 4 km przyjemnego spaceru wzdłuż wybrzeża |
|
Maryjka strzegła portu |
|
Stara, zabytkowa część Trogiru leży na wyspie - zdjęcie z mostu na ową wyspę prowadzącego |
|
Sławek pozuje i kontempluje |
|
Promenada jak ta lala |
|
Rynek , a w tle po prawej... śpiewający kelnerzy :) |
|
A tak to wygląda z lotu ptaka - ja nigdzie osobiście nie wzlatywałam, zdjęcie skradzione (http://www.wayfaring.info/wp-content/uploads/2011/09/Trogir-Trogir.jpg) |
i dlatego jak mama mowi 'zapisze was na jakas wycieczke z exodusa', to ja sie zapieram nogami i rekami :) wycieczki z marudzacymi polakami? that's not my cup of tea :) jeszcze by mi kazali wejsc na jakas sleze i wlaczyloby mi sie marudzenie do entej potegi :) ja mam tak, jak nasz kot, jestem szczesliwa tylko wtedy, jak moge lazic wlasnymi sciezkami ;)
OdpowiedzUsuńZawsze możecie jechać na tzw."wycieczka z wypoczynkiem", czyli zawożą, karmią, zostawiają samemu sobie, proponują wycieczki fakultatywne albo i nie, na które można jechać, ale nie trzeba, a Wy sobie robicie co chcecie przez ten cały czas. Tylko jak dla mnie siedzenie w jednej miejscowości jest nudne.
OdpowiedzUsuńno nie wiem, mi sie podobalo siedzenie w barcelonie :) chcialabym jeszcze tak posiedziec w pradze I amsterdamie :)
OdpowiedzUsuńnie no w dużym mieście, to wiadomo, że najlepiej pobyć dni kilka, ale w takim Trogirze po jednym dniu już się widziało wszystko. Nas wtedy tylko przegonili przez Barcelonę i niewiele pozwolili zobaczyć. Jakiś nudny godzinny pokaz fontann kazali oglądać, zamiast zaprowadzić w fajne miejsca.
OdpowiedzUsuńno co ty gadasz? to tam byly jakies pokazowe fontanny? ;P
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhttp://siedlarski.pl/img/2008-04-18_barcelona/b/BS-20080419-205715-IMG_6927.jpg
OdpowiedzUsuńpewnie nas tam zabrali, bo pokaz był za darmo. ta fontanna jest przed tym pałacem wybudowanym z okazji Wystawy Światowej, byliście w ogóle w tych rejonach? Tam obok była taka fajna rzeźba słonia stojącego na jednej nodze.